Kasia&Rafał

czasem słońce czasem deszcz

Lipiec. W Krakowie gorąco, ulice miasta się gotują. Jadąc do mieszkania Kasi, gdzie zaczynam moją dzisiejszą pracę zatrzymuję się na światłach i patrzę w niebo. Przypuszczam, że to samo robi właśnie zaniepokojona Panna Młoda. Ciemne chmury na horyzoncie dość jednoznacznie mówią – lunie. Jak nie za moment, to za godzinę, w końcu jak długo może być tak parno, gorąco i duszno.

Dojechałam. Wjeżdżam przeszkloną windą do mieszkania Kasi. Z każdym kolejnym mijanym piętrem jestem coraz wyżej i coraz lepiej widzę nadchodzącą burze. Trudno. Ja nawet lubię deszcz, tło ciekawsze, światło mi zmięknie, powietrze się wyklaruje, a para wodna zrobi klimatyczną mgiełkę. Zawsze pocieszam Młodych, że jako fotograf nie narzekam na załamania pogody. A równocześnie trzymam mocno kciuki za piękne Panny Młode, ich misterne fryzury, wysokie szpilki, wyszukane makijaże, długie welony i treny.

W mieszkaniu Kasi charakterystyczne ślubne zamieszanie. Tutaj lakier, a tu but, a tam kwiatek, o i jeszcze kawy, kawyyyy bo przecież nic nikt nie jadł od rana! Klasyk. Widzę to na każdym ślubie i za każdym razem lubię tę atmosferę coraz bardziej. Jest chaotycznie i nerwowo, ale równocześnie rodzinnie i ciepło. Każdy chce się na coś przydać, chce pomóc w dopięciu ostatniego guziczka, chce przyłożyć rękę do tego, żeby było idealnie. Świadkowie wychodzą z siebie żeby być mistrzami planowania, ogarniania, logistyki i odbierania dziesięciu telefonów na raz (w tym ode mnie gdy nie mogę przedostać się za szlaban parkingowy). Rodzice próbują ukryć swoje łzy wzruszenia i łapią się poprawiania wszystkiego dookoła (zasłonek, obrusu, zastawy, świecznika, bukietu, makijażu, fryzury i znowu obrusu…), byleby mieć coś do roboty, byleby się nie rozkleić i nie dać po sobie poznać, że ręce drżą, a głos się łamie. Napięcie, czekanie. Cisza przed burzą.

Idealny moment dla fotografa. Przygotowania to chwila na wtopienie się w tłum, szybkie rozeznanie kto jest kim i wczucie się w atmosferę. Mnie też się udziela się Wasz stres, Wasza radość i Wasze emocje. Jak bez tego mają wyjść dobre zdjęcia?

Przyjeżdża Pan Młody, mamy first look i błogosławieństwo. Pojawiają się pierwsze krople deszczu, przepraszam – łzy. Emocje rosną, powietrze wokół nas gęstnieje. Pora na punkt kulminacyjny. Trzeba wyjść z domu, udać się na ceremonię zaślubin i złożyć przysięgę.

Nie wiem co czuje ani Kasia, ani Rafał, mogę sobie tylko wyobrażać. Ale wydaje mi się, że natura wiedziała, jak to dobrze zobrazować. Napięcie, które w sobie nosili, kilka dni nerwów i rozmyślania „co to będzie, co to będzie” wreszcie znajduje ujście. W końcu Młodzi przestają się denerwować i dociera do nich, że własnie wyruszają RAZEM w najpiękniejszą podróż ich życia. Ledwo przekraczamy próg domu, Para Młoda wsiada do eleganckiego auta (dodam: kabrioletu), gdy zaczynają na nas spadać ciężkie, duże krople deszczu. Dobra, damy radę, daleko nie jest. Jednak po przejechaniu kilometra, może mniej niebo nad nami się otwiera i z granatowych chmur spada na nas ściana wody. Naprawdę, nie przesadzam. Moje wycieraczki powoli nie wyrabiają.  Kabriolet trzeba szybko odkabriolecić więc wrzucamy światła awaryjne, zatrzymujemy ruch na jednej z większych ulic Ruczaju i trwa akcja ratunkowa sukni, włosów, makijażu, garnituru…

Jadąc za Młodymi do Skawiny zastanawiam się jak się czuje Kasia i Rafał. Czy burza ich wkurzyła, zawiodła, zepsuła plany na piękny wjazd do kościoła w promieniach słońca… wierzę, że nie. Nie rozczarowałam się. Gdy tylko wysiadają pod świątynią, gdzie witają ich rodzina z przyjaciółmi, Kasia i Rafał nie mogą powstrzymać się od śmiechu. Przytulają się wyluzowani, śmieją głośno, opowiadają wszystkim dookoła jaka to była śmieszna sprawa z zaciętym dachem, jak to już się ledwo dało jechać w tak silnym deszczu… Hej, zaraz wchodzicie do kościoła złożyć przysięgę małżeńską! Opanujcieże się! Nie bardzo się dało. Za to widząc ich radość uspokoiłam się ja. 

Już wiedziałam, że to będzie fajny ślub.

***

PS: mówiłam, że po deszczu jest śliczne światło?

PS2: … to nie ostatni deszczowy ślub w tym  sezonie. Lato jest humorzaste!

nope, that's not gonna work ;)